Tel Aviv – gdzie zjeść i co zobaczyć

Kochamy Tel Aviv. Choć nie jest miastem ani szczególnie pięknym, ani szczególnie zabytkowym. Wiele w nim wschodniego bałaganu, widocznego upływu czasu, zaniedbania i tymczasowości. Na pierwszy rzut oka nie musi się podobać. Dlatego warto zatrzymać się tu na chwilę. Najlepiej nieco dłuższą. Nas to miejsce tak mocno chwyciło za serce, że chcemy tam wracać i wracać, i wracać…

Dla nas Tel Aviv to pyszne jedzenie – świeże, sezonowe, proste. To ciekawa architektura i mnóstwo piękna w szczegółach. To też ciepłe morze, fajne plaże, przejażdżki rowerem i interesujący ludzie. Po prostu dobry klimat. Bez ciśnienia i zadęcia. Dziś dzielimy się z Wami tym, co uwiodło nas w Tel Avivie.

Po pierwsze – Yafo (Jafa, Jaffa), czyli najstarsza część miasta. Według nas najlepsza do zamieszkania. Szczególnie w okolicach pchlego targu. Blisko do morza, mnóstwo knajp czynnych do późna i całodobowa arabska piekarnia. Na piechotę można dojść w zasadzie wszędzie – w pobliżu Stary Port i Neve Tzedek. Trochę dalej centrum, Carmel Market i Białe Miasto. Yafo ma swój niepowtarzalny urok. Jest mocno arabska, stara i tajemnicza.
Jeśli nie będziecie mieszkać w Yafo, to i tak warto się tu wybrać. Bardzo interesująca do zwiedzania jest najstarsza część – niedaleko Starego Portu. Tu – poza obejrzeniem głównych atrakcji i spacerem po wąskich uliczkach – polecamy wizytę w Muzeum Ilany Goor (Mazal Dagim St 4). Izraelska rzeźbiarka i projektantka założyła wyjątkową galerię w swoim prywatnym domu. W muzeum znajdują się zaprojektowane przez Goor meble i rzeźby. Są też prace wielu innych artystów, które kolekcjonuje. W okolicy muzeum trzeba odnaleźć wieloryba 😉
Z kolei na terenie Portu warto rozejrzeć się za pamiątkami. W hangarach portowych swoje prace sprzedają młodzi artyści.
Osobnym rozdziałem jest w Yafo pchli targ. Wszyscy poszukiwacze skarbów muszą tu bardzo uważać. Można zgubić dużo czasu. A kupić chyba wszystko.

 

Po drugie – Neve Tzedek – najstarsza żydowska dzielnica Tel Avivu, choć kiedy powstawała, Tel Aviv jeszcze nie istniał (lata 80 XIX w.). Niedaleko morza (całkiem blisko Yafo) można się przechadzać spokojnymi uliczkami, wśród niewysokich kolorowych domków, galerii, pracowni, kawiarni, butików. Głównym ośrodkiem kultury jest tu Centrum Tańca i Teatru Suzanne Dellal. Podobno warto wybrać się na przedstawienie. My niestety nie mieliśmy okazji. W trakcie spaceru po Neve Tzedek koniecznie trzeba zwrócić uwagę na detale, architekturę i street art. Lepiej się tu nie śpieszyć, bo można wiele przegapić. Po drodze do Neve Tzedek (idąc od morza), warto zajrzeć na starą stację kolejową Jafa.

Po trzecie – Bachusy 😉 A właściwie modernistyczne budynki, które powstały w zgodzie z zasadami Bauhaus i Le Corbusiera. Trzeba przyznać, że te właśnie domy (Białe Miasto) stały się dla naszej jednej połowy obiektem fotograficznego szaleństwa. Przekornie nazywaliśmy je bachusami – ale tej nazwy nie szukajcie w przewodnikach 😉 Nam szczególnie przypadła do gustu zabudowa przy ul.Bialik. Ale warto rozglądać się w całym centrum. Znaleźć można prawdziwe perełki.

Po czwarte – Muzeum Sztuki (The Golda Meir Cultural and Art Center, Sderot Sha’ul HaMelech 27). Jeśli nie macie czasu na zwiedzanie, to warto zobaczyć przynajmniej sam budynek. Niezwykły. My zwiedziliśmy kilka interesujących ekspozycji – nie żałujemy. Tym bardziej, że wnętrze muzeum to też arcydzieło.

Po piąte – morze i plaża. Wspaniały deptak wzdłuż wybrzeża i ścieżka rowerowa. Polecamy wypożyczenie roweru – stacje rowerowe dostępne w wielu miejscach. Morze ciepłe (choć bardziej w czerwcu niż w lutym) i czyste. Plaże zadbane i dobrze zorganizowane. Piaszczyste. Oddech i ukojenie. Można się delektować o dowolnej porze dnia i nocy.

Po szóste (a może po pierwsze 😉 – jedzenie. Trudno to opisać. To trzeba zobaczyć, poczuć i posmakować. Z tego bierze się miłość. Jedliśmy dużo vege. Było nieprzyzwoicie dobre. Jedliśmy mięso – palce lizać. Jedliśmy w restauracjach i na ulicy. Jedliśmy też humusy, bakłażanowe pasty i czerwoną kapustę ze sklepu. Wszędzie dobrze. Wszystko smaczne. Jeśli będziecie mieli okazję, spróbujcie sami. Podpowiadamy kilka miejsc. Kolejność przypadkowa – uwzględnia położenie geograficzne głodnego podróżnika 😉

W Yafo

  • Hummus (Olei Zion St 8 – Yafo – pchli targ) Świetne miejsce na śniadanie i mały przedobiad. Hummus klasyczny. Z tahini, z fasolą, cebulą, jajkiem. Są też falafele i frytki.
  • Abu Hasan (Ha-Dolfin 1 Yafo) – hummus
    Tu wyboru nie ma 😉 Hummus w kilku wersjach. Jeśli nie chcecie czekać na wolne miejsca, możecie wziąć hummus na wynos. Ale warto usiąść i popatrzeć jak chłopaki się uwijają. Pysznie tu jest!
  • Bałkański zaułek (Olei Zion St 32 – Yafo – pchli targ) koszerna kuchnia połączenie kuchni bałkańskiej i izraelskiej. Dania nie wyglądają 😉 ale są przepyszne. Bakłażan, ozory, sałatki, zupy. Pamiętajcie żeby wziąć chleb. Jest mega świeży i pyszny.
  • Ramesses (Ben Perachyah 7 – Yaffo – niedaleko pchlego targu) – ciekawa, nowoczesna kuchnia izraelska, dobry sezonowy produkt i fajne połączenia smakowe. Idealne miejsce na kolację na zewnątrz.
  • Abouelafia Bakery (Yefet 7 – Yafo – niedaleko pchlego targu i wieży zegarowej) – pyszne wypieki. Abouelafia to piekarnia arabska – całodobowa. Miejsce, w którym większość załogi ogląda mecze, a mniejszość pracuje 🙂 Niejeden raz ratowała nas w nocy podczas ataku głodu. Często też zabieraliśmy ze sobą jakieś słodkie lub słone pyszności. Całkiem niezłe są (robione na bieżąco) kanapki z opiekacza – szczególnie po północy:)
  • Yaffa Knafeh (Olei Zion 24 – Yafo – pchli targ) – arabski deser wieczorem – nie można sobie odmówić. Z lodami lub bez. Do tego herbata lub tradycyjna kawa.
  • Pan z herbatą ziołową. Ma swoje stoisko składające się z roweru i imbryka. Można go spotkać na deptaku przy samym morzu, w Yafo niedaleko ulicy Russlan 1. Spotkacie go raczej porą jesienno/zimową.

    DSCF8809 Tel Aviv   gdzie zjeść i co zobaczyć

    Pan z herbatą ziołową Jaffa Tel Awiw

  • Dr Shakshuka (Beit Eshel St 3) kultowe miejsce z szakszuką. My niestety byliśmy bardzo rozczarowani. Trafiliśmy tam, bo kojarzyliśmy to miejsce i miłego pana właściciela z programu kulinarno – podróżniczego o przygodach jedzeniowych zwariowanego producenta filmowego. Naszym zdaniem z obiecującego miejsca zrobiła się stołówka turystyczna. Jak na dłoni widać tu na czym polega klęska urodzaju w gastronomii. Kto chce może się sam przekonać.

w Starym Porcie

  • The Container (Stary Port) wieczorem smażone rybki do piwa, przekąski. Można było posiedzieć przy piwie i drinku. Często koncerty i imprezy. Niestety od czerwca 2019 miejsce jest już na stałe zamknięte. Ale to wie, może jeszcze się kiedyś pojawi.
  • Fish and Chips obok Container (Stary Port – w dzień) ryby i owoce morza. Krewetki, fish and chips, frytki, kalmary. Ogólnie smażenina. Ale naprawdę dobra i w dobrej cenie.

Carmel Market – najsłynniejszy bazar w TLV – i okolice

  • Kanapki z mięsem i podrobami przy wejściu/wyjściu ulica Allenby: „dziupla” z grilowanymi mięsami. Pyszna kanapka z podrobami jagnięcymi. Do tego darmowe dodatki na ladzie po prawej stronie. Dobre miejsce, żeby zacząć albo zakończyć wycieczkę po bazarze.
  • „Synagoga” z hummusem (HaCarmel 11) łatwo przeoczyć będąc pod wrażeniem wszystkich tych kolorów na bazarze. Słynne miejsce z naprawdę dobrymi hummusami. Największe wrażenie robi wystrój. Stylizacja na synagogę. Hummusy i dodatki na miejscu i na wynos.
  • Falafelki lub sznitzel – jest kilka punktów, smaczne budżetowe jedzenie na szybko.
  • Kanapki z Trypolisu – musicie wypatrywać głośnego chłopaka, wrzucającego coś na gorący tłuszcz. Kanapka jest wegetariańska (z jajkiem), albo wegańska. Znak rozpoznawczy – torebka na kanapkę ma podobiznę Kadafiego w ciemnych okularach.
  • M25 (HaCarmel St 30) – raj dla mięsożerców. Grill z mięsami. Wchodzisz i wybierasz mięsa z lady chłodniczej, albo rozmawiasz sobie z kimś z obsługi i kierujesz się jego wskazówkami. Wcześniej wybierasz (albo dostajesz już wybrany) stolik. A później zajadasz pyszne mięsa.
  • Szakszuka (HaCarmel St 41) barek z szakszukami, kilka miejsc na hokerach, ale zamiast pić szoty zajadacie szakszuki 😉
  • Sabich (Tchernikohovski 2 – centrum – blisko Carmel Market) kanapka z jajkiem, bakłażanem i innymi dodatkami. Najsłynniejsza izraelska kanapka. I jedno z najbardziej popularnych miejsc na tą kanapkę w TLV. Niech was nie zmyli wygląd tego miejsca. Kupcie kanapkę usiądźcie na ławeczce pod barem i jedzcie powoli. Można też dobrać sobie jakiś zimny napój. Na pewno pomoże, bo kanapka wbrew pozorom wcale nie jest mała.

Centrum i okolice

  • Miznon (King George 30 Centrum) – koniecznie pieczony kalafior. Dla mięsożerców kanapka z wątróbką, kurczakiem, kebab jagnięcy lub minutowe stejki. Są też kanapki wege. Metalowa miska na stole służy do włożenia do niej kalafiora. Za dodatki stojące po prawej stronie od baru nie trzeba płacić. Spróbujcie też drinków i sezonowych dań. Miejsce popularne, trochę hipsterskie.
  • Deli (Herzl St 12 centrum/Neve Tzedek) pyszne kanapki, koszerne, z wołowiną peklowaną, z mostkiem i innymi smakołykami. Wybieramy pieczywo, rodzaj mięsa, dodatki i czekamy na kanapkę. Dobra też na duży głód. I mają „kogutka” srirachę 😉
  • North Abraxass (Lilienblum 40 – centrum/Neve Tzedek) boski chleb ze śmietaną i inne super świeże smakołyki. Pieczony kalafior też tu jest. Najlepsze są miejsca przy barze – warto przyjść tuż po otwarciu – wtedy jest szansa na miejsce. Można też zrobić rezerwację, ale chyba raczej na stolik. Menu zmienia się 2 razy dziennie – sezonowe. Mega prosto i mega pysznie. I na luzie, jak w większości miejsc w TLV.
  • Dalida (Zevulun 7 centrum/Florentin/Neve Tzedek) – bardziej eleganckie miejsce, choć też luzu nie brakuje. Przekąski pod nazwą Magnificent Seven to świetny wybór. Potrafią zaskoczyć. Są też dania Medium i Large. Chyba lepiej zrobić rezerwację. Nam udało się bez – w piątek wieczorem.
  • Port Said (Har Sinai 5 – na przeciwko Wielkiej Synagogi) – zjedliśmy tu najpyszniejsze, najprostsze kanapki – tosty z awokado. Całe menu wygląda pysznie, ale byliśmy już mega pełni. Następnym razem koniecznie do odwiedzenia na dłuższe posiedzenie i z większą ilością jedzenia 😉
  • Shakshukia (Ben Yehuda St 94) dobra szakszuka w kilku rodzajach, fajne miejsce na śniadanie (takie późniejsze;)

Nowy Port

  • Sherry Herring (Nemal Tel Aviv St 12) Kanapka ze śledziem. Pyszna i można do niej zamówić szota w cenie. Szukajcie hangaru z barami, prawie na końcu portu. Sam Nowy Port to fajne miejsce do połażenia. Po drodze – jeśli wybierzecie się piechotą wzdłuż morza – warto zwrócić uwagę na dziwny budynek ala Gaudi 😉

Smacznego i miłego zwiedzania
Wasza slodkokwasna.pl

Hummus z azjatyckim sznytem

Ponieważ sami lubimy skubnąć hummusu, mamy Mistrzów hummusu wśród znajomych i megafanów hummusu wśród innych znajomych, postanowiliśmy zrobić hummus, który będzie miał azjatycki smak. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle nam się to udało. Hummus przeszedł wszystkie wymagane próby i aprobaty, więc z czystym sumieniem możemy się z Wami podzielić przepisem. Niektórych może zdziwić soda w składnikach przepisu. Uwierzcie nam na słowo, że ten dodatek jest naprawdę potrzebny. Bez niego struktura pasty będzie zupełnie inna. Na smak użycie tego składnika nie ma wpływu – będzie nadal idealny 😉
Oczywiście jeśli się ktoś uprze, to można sodę pominąć, ale wtedy trzeba sporo wydłużyć czas namaczania ziaren, jak też proces gotowania. Przy czym struktura pasty i tak nie będzie taka puszysta i delikatna. Wybór pozostawiamy Wam.
Do posypania można użyć kolendry, ale też i natki pietruszki. Jednak do samej pasty używamy tylko i wyłącznie kolendry. No i jeszcze jedna ważna sprawa: blender musi być naprawdę mocny i wytrzymały, w innym przypadku może się skończyć wizytą w sklepie i zakupami nowego małego agd do Waszej kuchni 😉

Hummus z azjatyckim sznytem

fot cookandwatch com hummus azjatycki z maslem orzechowym koledra chili gochugaru Hummus z azjatyckim sznytem

Hummus z azjatyckim sznytem

Składniki:

  • 500 g ciecierzycy
  • 5 łyżek masła orzechowego (około 220 g)
  • 1,5 łyżki sody
  • 1 szklanka lodowatej wody
  • 2,5 limonki  wyciśnięty sok
  • 3-5 ząbki czosnku posiekanego
  • 1/2 pęczka kolendry posiekanej
  • 1 chili posiekane
  • 8 liści kaffiru posiekane
  • 1 łyżeczka papryki gochugaru
  • sól
  • oliwa

Sposób przygotowania:

  1. Ciecierzycę namoczyć z jedną łyżką  sody na 12 godzin.
  2. Odcedzić, przepłukać, zalać wodą i nastawić do gotowania z 1/2 łyżki sody.
  3. Gotować do miękkości, w razie potrzeby dolewać wodę.
  4. Odcedzić, przepłukać zimną wodą, odstawić do ostygnięcia.
  5. Później schłodzić w lodówce.
  6. Ciecierzycę, masło orzechowe, liście kaffiru, sok z limonki, czosnek i chili zmiksować razem na pastę.
  7. Powoli dodawać lodowatą wodę i miksować do uzyskania bardzo gładkiej i puszystej masy.
  8. Na koniec dodać sól i posiekaną kolendrę (zostawić odrobinę do posypania hummusu).
  9. Hummus przełożyć na talerz, posypać papryką koreańską, posiekaną kolendrą i polać oliwą.
  10. Podawać z pieczywem, warzywami lub mięsem smażonym.

Smacznego!!!
Wasza slodkokwasna.pl